Szukaj szkolenia

Dyplom w tornistrze

 

Dyplom w tornistrze


Oczekiwania rodziców wobec wykształcenia i karier swoich dzieci rosną bardzo szybko. To dobry prognostyk dla naszego kraju, którego przyszłość leży w nowoczesnej gospodarce opartej na wiedzy. Z sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia na zlecenie "Rzeczpospolitej" wynika, ze aż 80 proc. Polaków pragnie, aby ich dzieci zdobyły wyższe wykształcenie.


Optymizmem nastraja fakt, że takie pragnienie staje się powszechne także u rodziców z podstawowym i zasadniczym wykształceniem - daje to nadzieje, ze wyższe wykształcenie przestanie być wreszcie niemal dziedziczonym przywilejem. Obecnie nasi rodacy uważają wykształcenie swoich dzieci za ważny priorytet życiowy, mając pełną świadomość, że tylko w ten sposób mogą zapewnić im godziwą przyszłość. Jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że walka o tytuł magistra rozpoczyna się już w szkole podstawowej i nasila się coraz bardziej z każdym wyższym stopniem edukacji. Dlatego aż 40 proc. rodziców zadeklarowało, że wysłałoby swoje dziecko do szkoły niepublicznej, gdyby tylko dysponowało środkami materialnymi. Są też gotowi łożyć coraz więcej. Łączne opłaty na edukacje dzieci uczących się w szkołach publicznych (a więc niepobierających czesnego) zaczynają się zwykle od 100 zł miesięcznie, nierzadko przekraczając 500 zł. Ponad polowa wydatków rodziców na edukację (56 proc.) dotyczy opłat za naukę języków obcych, 30 proc. opłat pochłaniają zajęcia sportowe. Spora część wydatków (29 proc., chociaż najprawdopodobniej procent ten jest wyższy) odnosi się do korepetycji.

 

Jednocześnie Polacy nie są zadowoleni z istniejącej w naszym kraju edukacji. Sam fakt, że dzieci zmuszane są do tak częstej nauki poza gmachem szkoły (języki obce, zajęcia sportowe, korepetycje) świadczy o tym, ze szkoły publiczne nie spełniają zadowalająco swoich edukacyjnych zadań. Ponad połowa rodziców uważa, że szkoły publiczne wymagają a nie pomagają, jedna trzecia narzeka, że dzieci musza korzystać z korepetycji, jedna trzecia uważa, że szkoły nie gwarantują bezpieczeństwa swoim uczniom. Spora część respondentów narzekała na niski poziom nauczania, na brak dodatkowych, ciekawych zajęć i na brak współpracy nauczycieli z rodzicami. Rodzice cenią sobie mniejsze szkoły, mniejsze klasy z klimatem sprzyjającym zdobywaniu wiedzy i umiejętności, chcą mieć łatwy dostęp do nauczycieli swych dzieci, którzy chętnie będą służyć czasem i doświadczeniem w rozwiązywaniu problemów młodzieży. Nie bez znaczenia staje się też problem bezpieczeństwa w szkole - nie zapewnią go tylko identyfikatory i ochroniarze. Uczniów po prostu trzeba dobrze znać, rozróżniać, szybko diagnozować ich problemy wychowawcze, a jest to możliwe w szkołach niewielkich, w których o anonimowości w tłumie nie ma mowy.


Ambicje i wymagania


Zatem wymagania rodziców względem szkoły rosną bardzo szybko i nic nie wskazuje na to, aby proces ten mógł ulec zahamowaniu. Dawniej ludzie nie mieli aż tak dużych ambicji w stosunku do swoich dzieci - kiedyś zaledwie kilkanaście procent pragnęło tytułu magistra dla swoich pociech. Również i nauczyciele nie przejawiali w tym względzie większych ambicji.

 

Pamiętam, jak za czasów mojej młodości (skadinąd w bardzo dobrym liceum) jeden z nauczycieli mawiał z grymasem sceptycyzmu: "Nieliczni z was mogą nieśmiało marzyc o wyższych studiach" (nawiasem mówiąc, studia skończyli wszyscy, wielu jest znanymi profesorami). Dziś taki nauczyciel nie pasowałby nawet do szkoły podstawowej w małej wiosce. Teraz każdy uczeń ma nosić "dyplom w tornistrze". Dawniej nauczyciel w szkole był wyrocznią i selekcjonerem, jego opinie, oceny i sposób nauczania były przyjmowane przez rodziców bez zastrzeżeń. Dziś te czasy minęły bezpowrotnie. Szkoła ma tak uczyć, aby w przyszłości zapewnić jak najlepszy start życiowy, a nauczyciel ma tak pracować, aby pomóc to realizować. To ogromne - i jak się okazuje - powszechne wymagania! Za niedopuszczalną należy uważać opinię jednej ze znanych osób z MEN, ze Polska potrzebuje i takich, którzy będą czyścic buty. Za dwadzieścia lat czyścic buty będą tylko automaty lub tez uchodźcy, zanim podejmą dalszą edukację. Dziś rodzice zdają sobie sprawę z tego, że nie wolno oszczędzać na edukacji dziecka. Chcą jednak, aby pieniądze te wydawane były uczciwie i dawały rzeczywiste efekty.


Andrzej Mirski
Źródło: www.dziennik.krakow.pl

 

zobacz profil udostępnij zapytanie grupowe