NOWE PRAWO Od dziś uczelnie mogą prowadzić przez internet maksymalnie 60 proc. zajęć. 40 proc. godzin dydaktycznych będzie musiało odbyć się na terenie szkoły.
Maksymalnie 60 proc. ogólnej liczby godzin zajęć dydaktycznych określonych w standardach kształcenia, z wyłączeniem zajęć praktycznych i laboratoryjnych, może odbywać się z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość. Tak wynika z wchodzącego dziś w życie rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie warunków, jakie muszą być spełnione, aby zajęcia dydaktyczne na studiach mogły być prowadzone z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość (Dz.U. nr 90, poz. 551).
- W ten sposób rząd zrównał w prawach wszystkie uczelnie, ale jednocześnie uniemożliwił prowadzenie pełnych studiów on-line - mówi Marcin Dąbrowski, prezes Stowarzyszenia E-learningu Akademickiego (SEA).
Do tej pory w świecie wirtualnym mogło odbywać się 80 proc. zajęć w uczelniach posiadających prawo nadawania stopnia doktora habilitowanego, 60 proc. w szkołach mających prawo do doktoryzowania i 40 proc. w pozostałych. Dotychczas tylko renomowane uczelnie mogły wiec prowadzić studia on-line. Studenci przyjeżdżali do szkoły tylko na egzaminy i konsultacje. Pozostałe szkoły w swojej siedzibie musiały zorganizować od 40 do 60 proc. zajęć. Od dziś jednak wszystkie szkoły wyższe mające w swojej ofercie studia przez internet, muszą zorganizować 40 proc. zajęć na uczelni. Nowelizacja może doprowadzić do takiego zmniejszenia liczby zajęć prowadzonych na odległość, ze e-studia przestana być atrakcyjne i dla uczelni, i dla potencjalnych chętnych. Ze spełnieniem nowych wymagań może mieć problemy Politechnika Warszawska, na której on-line studiuje obecnie około 880 osób.
Autor: JOLANTA GÓRA
Źródło: Gazeta Prawna nr 112 z dnia 2008-06-10
jolanta.gora@infor.pl