Pani Anna jest pielęgniarka ze szpitala w Łasku. Poszła na studia, bo obiecano jej pokrycie kosztów pierwszego roku nauki, czyli 4 tys. złotych. - Dałam się nabrać — załamuje ręce. - Regularnie od kilku miesięcy dostaje pisma, w których groza mi windykacja. To bardzo stresujące.
Ponieważ jej szpital nie podlega samorządowi wojewódzkiemu, Urząd Marszałkowski nie chce za nią zapłacić. Informuje tylko, ze może liczyć na pieniądze, jeśli wniosek o refundacje zostanie zaakceptowany przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. W podobnej sytuacji jest jeszcze 20 studentek sieradzkiego ośrodka Uniwersytetu Medycznego.
Jak doszło do zamieszania? W ubiegłym roku wicemarszałek Stanisław Olas i kanclerz UM Edward Gabryś zachęcali pielęgniarki do podejmowania studiów w sieradzkiej filii UM. Obiecywali, ze koszt dwóch semestrów zostanie pokryty z funduszy unijnych. - Zapewniali, że pieniądze będą na 200 proc., żeby się nie martwic. Wiele z nas nie zdecydowałoby się na podjecie nauki, gdyby nie ta pomoc finansowa — mówią pielęgniarki. Ponieważ pieniądze wciąż nie wpływały na konto UM, uczelnia wysłała upomnienia i zagroziła windykacja.
- Ryzyko braku refundacji istniało zawsze — wyjaśnia kanclerz Gabryś. - Mówiliśmy o tym pielęgniarkom. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego jeszcze jesienią obiecywało, ze pieniądze się znajdą, ale ostatecznie odmówiło. Chociaż wniosek, jaki został złożony, otrzymał najwyższą notę.
Ponieważ wniosek o refundacje przepadł, Urząd Marszałkowski postanowił zapłacić z innej puli. Ale nie za wszystkie studentki. - Lada dzień zostaną przekazane pieniądze na refundacje kosztów pierwszego roku studiów. Dotyczy to około 40 pielęgniarek i położnych, które pracują w placówkach podległych samorządowi wojewodzkiemu — wyjaśnia Waldemar Podhalicz, dyrektor departamentu zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. Za naukę pracowników innych przychodni i szpitali — nie zapłaci.
- Około 20 pozostałych pań może zgłosić się do swoich dyrektorów, może zrefundują koszt nauki — proponuje Waldemar Tomaszewski, dyrektor Zamiejscowego Ośrodka Dydaktycznego UM w Sieradzu. Wicemarszałek Olas obiecuje, że wniosek zostanie złożony ponownie i w ten sposób mogą się znaleźć pieniądze na zwrot pieniędzy pielęgniarkom.
Pani Anny wicemarszałek nie przekonał. - Nie zapłacę, bo w nie wierzę, ze oddadzą nam pieniądze. Wolałabym, żeby urzędnicy nie składali obietnic bez pokrycia.
Pielęgniarki chcą w tym tygodniu spotkać się z Olasem, by przedstawić mu na piśmie swoje oficjalne stanowisko.
Imię pielęgniarki z Łasku zmieniliśmy.
Źródło: Gazeta Wyborcza — Łódź.