Na przestrzeni ostatnich lat teoretycy i praktycy zarządzania proponują nam coraz to nowe koncepcje. Koncepcje owe oprócz wielu niezaprzeczalnych zalet maja również swoje wady. Można je rozważać na poziomie operacyjnym, strategicznym, systemowym, ale dla większości menedżerów najbardziej trudnym do przezwyciężenia jest opór w dziedzinie poglądów. Czemu kolejne koncepcje ogłaszane i wprowadzane wraz z wielkim zgiełkiem o śmierci i niesprawdzenia się poprzednich są zbudowane na zasadach zdających się zupełnie zaprzeczać zasadom właśnie pogrzebanym?
Ta diametralna różnica choć niepokojąca jest na szczęście tylko pozorna. Doskonale można to zobrazować na przykładzie właśnie grzebanego TQM-u i wschodzącego na jego grobie Empowermentu. Obie koncepcje maja zapewne obecnie tyle samo zwolenników co adwersarzy.
TQM, który miał być panaceum na rozwój organizacji poprzez zapewnienie jakości usług, dla niektórych stal się przekleństwem prowadzącym do zarządzania poprzez bezduszne, ślepo wykonywane procedury, nadzorowane przez kolejne szczeble weryfikatorów, tym bardziej światłe i mniej zautomatyzowane w działaniach, im wyżej stojące w hierarchii organizacji. To trochę Orwellowska wizja TQM, ale jest on właśnie krytykowany za bezduszność, brak zaangażowania pracowników, mechaniczne dbanie o jakość czy automatyzacje procedur kontroli. Ponadto wymaga "wypiętrzonych" struktur organizacyjnych i ścisłej specjalizacji, co może podobać się menedżerom, ale nie jest efektywne finansowo.
Ze sprzeciwu zrodził się Empowerment, który powiedział ze powyższe jest bzdurą.
Pracownicy musza być odpowiedzialni, zaangażowani, ekspresyjni, podatni na zmianę i na nią gotowi, samozarządzający się kreatywni, autosterowalni, asertywni... Ogólnie tak miękcy, plastyczni i samoświadomi, ze procedury i usystematyzowane działanie regulowane przez management jest zbędne. A jakość rodzi się z entuzjazmu. Jest tez taniej bo komuny hippisów nie potrzebują zarządców, co najwyżej guru...
Tu rozpętała się polemika pomiędzy zwolennikami obu teorii i obie frakcje wyszukują dziury w opozycyjnych koncepcja.
Nam trudno się w tym szumie obiektywnie zdecydować, co jest właściwe. Podążamy więc za głosem serca, albo za modą, albo decydujemy się na "wstąpienie w szeregi", bo wstyd być niezaangażowanym.
Rzeczywistość jednak jest jednak mniej zero-jedynkowa i negując zasadę wyłączonego środka wskazuje, ze najefektywniejsze rozwiązania w zarządzaniu powstały (jak zwykle!) w fuzji obu koncepcji, przeprowadzonej tak, aby zachować ich atuty i zneutralizować słabości.
Możliwe i potrzebne jest stworzenie kultury organizacji rządzącej się zasadą zbalansowanego zarządzania, taką eklektyczną formą (zawierającą również elementy innych znanych koncepcji) jest najbardziej efektywną. Daje bowiem przewagę konkurencyjną: kiedy już niezbicie zostanie wyznaczone, który kierunek jest jedynie słuszny, to jego elementy będą już funkcjonalne. Pozostanie tylko otrząsnąć się z niepotrzebnych dodatków i bez budowania od zera ruszyć dalej.
Takie elastyczne podejście do zarządzania jest jednak rzadkie, bo ostatnio mało się mówi o pewnej przykurzonej już nieco koncepcji o nazwie Organizacja Ucząca Się, a kapitał wiedzy do elastycznego zarządzania jest niezbędny.
Więcej tworzeniu kultur organizacyjnych budowanych na przenikaniu się koncepcji TQM i Empowerment można dowiedzieć się od konsultantów Alterny.
Dodatkowe informacje pod numerem tel: (0 prefix) 22 7565936 , e-mail: kontakt@alterna.pl